Godowa
- Legenda o okrutnej dziedziczce z Godowej
Działo się to w czasach, gdy po okolicznych wsiach burzyli się chłopi, podjudzani przez wysłanników Jakuba Szeli przeciw Panom. Właścicielką godowskiego dworu „Na Skale" była wówczas wdowa słynąca z swojego okrucieństwa wobec wieśniaków. W obawie przed srogą zemstą chłopów za dotychczas doznane krzywdy, dowiedziawszy się o szykowanym przez nich buncie, wysłała swojego wiernego sługę - Matłosza do Krosna, by poinformował on austriackie władze o rebeliantach. Jako że Matłosz sumiennie wypełniał każde polecenie dziedziczki, w te pędy udał się po pomoc. W tym samym czasie godowscy buntownicy podzielili się na dwie grupy. Jedna banda trzymała wartę obok dworu, bacznie pilnując, aby żadna obca zgraja nie zrabowała mienia, które mieli podzielić między swoich, a druga strzegła wsi przed grabieżcami od strony Żyznowa. A w owych czasach roiło się od rabusiów żądnych zdobycia łatwego łupu pod przykryciem rabacji galicyjskiej. Jedną z takich złodziejskich grup chłopi z Godowej przegonili aż na Bonarówkę. Tam, przy spalonym dworze udali się na odpoczynek, a gdy zbierali się do powrotu, jeden z wieśniaków - znany ze swego skąpstwa - zabrał z pogorzeliska garnek z popiołem. Tłumaczył on swoim zdziwionym kompanom, że proch przyda się jego żonie do prania. Gdy wrócił do domu z kociołkiem, wysypał żonie popiół i wtedy okazało się, że w naczyniu były złote dukaty. Dzięki monetom jego rodzina stała się najbogatszą we wsi. Gdy do Godowej dotarli austriaccy żołnierze wezwani na pomoc przez godowską okrutnicę, zrazu urządzili oni obławę na chłopów, podczas której wyłapano i uwięziono wszystkich buntowników. Pochwyconych chłopów bezlitośnie obito, aż wyli z bólu i prosili Boga o karę dla bezlitosnej dziedziczki. W niedługi czas po tym zdarzeniu godowska pani zaniemogła. Zaatakowała ją straszna choroba, podczas której jej ciało „żywcem odpadało od kości". Dziedziczka zmarła w niewyobrażalnych mękach, a jej duch przez długie lata błąkał się po ziemi. Okoliczni ludzie powiadają, że zjawa pokutowała w starej lipie, do czasu, gdy ona doszczętnie spróchniała, bo wtedy nastał kres cierpienia godowskiej okrutnicy.
- Legenda o białej damie
Dawno, dawno temu w piwnicy, w godowskim dworze powiesiła się pogardzona córka Dydyńskich. Zrobiła to z rozpaczy, bowiem dwór ją odrzucił. Nieopatrznie zaszła ona w ciążę z bogatym strzyżowskim mieszczaninem, a rygorystyczna etyka wśród szlachty potępiała taki mezalians. Po samobójstwie córki Dydyńscy kazali zawalić ziemią wejścia do lochów i piwnic. Jednak duch zmarłej nawet po śmierci nie zaznał spokoju i błąkał się po okolicy pod postacią białej damy. Ludzie powiadali, że nieszczęsna zjawa szukała swojego dziecka, a jej cierpienia miały być przestrogą dla potomnych przed pogardą dla miłości bliźniego.
- Legenda o werbowanym buku
W Godowej, niedaleko kaplicy przebudowanej na kościółek rośnie wiekowe, znane w całej okolicy drzewo zwane bukiem werbownym. Miejscowi powiadają, że na polanie, na której stoi ten buk, założyciel i pierwszy właściciel osady - Godov posadził dąb. Obok dębu zwoływane były zebrania i rady starszych, w trakcie których debatowano nad sprawami istotnymi dla dobra wsi i ojczyzny. Na polanie wobec zgromadzonych nadawano przywileje dla wsi i jej bohaterów. To tam spod dębu wyruszały wyprawy wojenne i tu kierowano wojska wracając z bitew. Przez wieki drzewo służyło mieszkańcom Godowej, do czasu aż z starości zniszczało. Wtedy w miejscu dębu posadzono buk. Nazwano go werbownym, bo podobnie jak za dawnych czasów na polanie przy buku zbierały się ludziska chcące walczyć w imię ojczyzny w trudnych dla kraju chwilach. Poniektórzy przekonują, że pod wcześniejszym dębem a dzisiejszym bukiem zakopano skarb Jana III Sobieskiego, który powracając z Wiednia obdarował kosztownościami wieś za honor i odwagę godowskich żołnierzy podczas zwycięskiej bitwy. I skarby te ponoć po dziś dzień leżą a miejscowi mają je użyć dla ratowania wsi w razie zagrożenia.
Trochę historii:
We wsi Godowa zachowały się ślady umocnień i obwarowań dawnego dworu, przypuszczalnie z początków XIV wieku oraz lochów, łączących Strzyżów z godowskim dworem (wyraźne ich ślady istniały jeszcze w II połowie XIX wieku). Co do werbowanego buku w Godowej, to starsi ludzie opowiadają o tym, jak okoliczną ludność werbowano tutaj do Powstania Kościuszkowskiego w 1794 r., Powstania Styczniowego 1863 r. i antyfeudalnego powstania chłopskiego pod dowództwem Jakuba Szeli. Pod bukiem przyjmowano do wojska w trakcie I i II wojny światowej, a w czasie okupacji dodatkowo miał tu punkt kontrolny i schronienie jeden z oddziałów partyzanckich. Na korze drzewa przez długi czas widoczne były napisy wycięte przez powstańców i żołnierzy różnych armii. Obecnie z buka pozostał tylko pień i jeden z odrostów, ale jego piękna historia przetrwała i po dziś dzień przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.
[Na podstawie książki A. Kluska: Opowieści, podania i legendy ziemi strzyżowskiej. Strzyżów-Krosno 2005 - oprac. K. Jaworek]