Wiśniowa jesienią pachnąca
I tak minął prawie miesiąc, a my rozsmakowani jazdą pociągiem 20 października, ponownie spotkaliśmy się o godz. 8.00 na dworcu PKP w Strzyżowie. Tym razem grupa prawie 30-osobowa wyruszyła w przeciwnym kierunku. Przystanek w Kalembinie przywitał nas piękną słoneczną pogodą, więc z radością wyruszyliśmy za naszą nieocenioną Majką Zamorską ciekawi, co tym razem spotka nas na szlaku kierując się w pierwszej kolejności w stronę Niewodnej. W naszym gronie była całkiem spora i do tego sympatyczna grupa młodych Strzyżowian, która dzielnie i z werwą kroczyła razem z nami.
Pierwszy dłuższy przystanek, po dość stromej wspinaczce przypadł nam przy przydrożnym krzyżu. Tutaj nasza przewodniczka opowiedziała kilka historycznych ciekawostek o tej miejscowości i jej byłych właścicielach, a Mariola Gruszczyńska (tym razem to właśnie nasza koleżanka przygotowała niespodzianki, z którymi mieliśmy się spotkać na końcu drogi) opowiedziała ciekawą historię tego przydrożnego krzyża, który czasami wysłucha próśb i modlitw o łaskę uzdrowienia. Mgnienie duchowej zadumy dodało nam skrzydeł i z werwą ruszyliśmy dalej…
A już za chwilę droga wiła się pomiędzy wspaniałymi widokami. Tego dnia niebo było dla nas bardzo łaskawe, a z każdej strony otaczała nas przepiękna aura babiego lata, roztaczając przed naszymi oczami wszystkie kolory jesieni. Tomasz Ciombor, który wraz z całą rodziną tego dnia był z nami, miał ręce pełne roboty, ponieważ za główny cel wyprawy przyjął nie tylko wędrówkę, lecz także uwiecznienie jej w formie zdjęć i filmu. Tomka można było spotkać, co chwilę w innym miejscu. A to na początku grupy, a to na końcu, niczym pracowita mrówka przemieszczał się, to tu, to tam, uwieczniając wszystkie piękne miejsca naszej włóczęgi. Jego ciężką tego dnia pracę możecie w pełnej krasie zobaczyć na naszej stronie, a biorąc pod uwagę grupę w całej rozciągłości, nasz fotograf naprawdę musiał się wykazać dobrą kondycją. Góry, górki i pagórki przetykane różnorodną kolorystyką zachwycały, odrobina zieleni, z czerwienią i złotem jesiennej aury zniewalała oczy, więc wzrok ślizgał się z prawej na lewą stronę, zatrzymując w pamięci chwile. I ta radosna, przepełniona uśmiechem, wędrująca z zapałem grupa. Szufnarowa otworzyła przed nami swoje skarby, a my pod starą jabłonią w leśnym zaciszu zatrzymaliśmy chwilę w kadrze wspomnienia.
Brama Frysztacka zaprosiła nas do refleksji, że jednak mamy niespotykane gdzieindziej zakątki, które kuszą i wabią każdego dnia. Droga wiła się dyskretnie wznosząc się ku górze, a końca jej nie było widać. I znowu nasza nieoceniona Majka zarządziła chwilę postoju, na którym tym razem urządziliśmy sobie mały „popas” ze śmiechem w tle. Bo najfajniejsze w tych wędrówkach jest to, że ludzie są ze sobą dla przyjemności, nowi poznają stałych bywalców, dołączając do nas, zostają na kolejne wyprawy. Moment śmiechu i oddechu pozwolił odpocząć stopom, a nasza droga zaczęła się wić w stronę Wiśniowej, z Dębem Józefem na czele (Polskie Drzewo Roku 2016 oraz Europejskie Drzewo Roku 2017). Tam, czekał na nas sympatyczny kustosz – Wiesław Plezia, który oprowadził nas po kompleksie dawnej posiadłości Mycielskich. Zwiedzanie Zespołu Parkowo – Dworskiego i Folwarcznego w Wiśniowej zaczęliśmy wędrując aleją pośród szeleszczących liści.
Dzięki opowieściom Wiesława Plezi, spotkanie przepełnione było historią miejsca, pamięcią ludzi i sentymentem wspomnień z kart dziejów rodziny Mycielskich. Na końcu wędrówki czekały na nas wspaniałe, pachnące drożdżowe bułeczki. Ach, na ich wspomnienie, nadal cieknie mi ślinka. Dziękujemy Kamilowi Mendocha, Szefowi Powiatowego Centrum Kultury i Turystyki w Wiśniowej za serdeczną gościnę w to piękne niedzielnie popołudnie, a Wiesławowi Plezi, za barwną i pełną ekspresji opowieść o ludziach i miejscu.
I to by było na tyle gdyby nie fakt, że nasza nieoceniona Mariola Gruszczyńska, mieszkanka Wiśniowej, przygotowała dla nas w parku prawdziwy relaks na łonie natury. Przy ognisku, z kijami w dłoni, odpoczywaliśmy po trudach wędrówki. Było smacznie, słodko i upojnie, a czas płynął leniwie. Mariola wraz z Andrzejem Gugałą przygotowali także niespodziankę z nagrodami dla młodych wędrowców, którzy sprawdzili swoje umiejętności w odnajdywaniu śladów, a tradycyjny już quiz Andrzeja Gugały zmusił do odrobiny wysiłku starszych uczestników włóczęgi. Śmiechom nie było końca, i także tym razem nie udało się wyłonić jednej pary zwycięskiej, więc nagrody za wiedzę o Wiśniowej zgarnęli ex aequo: Ewa i Magdalena oraz Magdalena i Tomasz. Zwycięzcom gratulujemy.
Tutaj nastąpił mały zgrzyt, ponieważ jak się okazało, PKP zmieniło właśnie tego dnia rozkład i usunęło z niego kurs naszego pociągu powrotnego. Całe szczęście, że są wśród nas ludzie dobrej woli. Dziękujemy bardzo serdecznie właścicielowi firmy transportowej „Barlik”, Wojciechowi Barlikowi, który tego dnia nie zostawił nas na pastwę losu, i przywiózł nasze zmęczone nogi do Strzyżowa. Za dobre serce i niezwłoczną pomoc dziękujemy Panie Wojciechu po stokroć!
I na zakończenie warto podkreślić, że przed nami kolejne wyprawy i niespodziewane niespodzianki, więc w imieniu Stowarzyszenia „Zakorzenieni w kulturze” zapraszam Was serdecznie na kolejną wielką włóczęgę „Turystycznym szlakiem Strzyżowa” już niebawem.
Urszula Rędziniak
Zdjęcie: Tomasz Ciombor
Do galerii zdjęć zapraszamy na stronę: http://zakorzenieniwkulturze.pl/wisniowa-jesienia-pachnaca/