Zdzisława Górska
Zdzisława Górska urodziła się i mieszka w Strzyżowie. Jest artystką o niezwykle ciekawej osobowości twórczej. Z powodzeniem realizuje się jako malarka, poetka, publicystka, eseistka, a także krytyk literacki i krytyk sztuki. Do chwili obecnej wydała sześć tomików poezji: „Wieczne źródło"- 1996 r., „Przesiewanie czasu"- 1999 r., „Po rajskim jabłku ziemi idę"- 2002 r., „Atlantycka huśtawka"- 2006 r., „Ojcu Św. Janowi Pawłowi w darze"- 2007 r. oraz „Warto być"- 2007 r. W 2010 r. nakładem wydawnictwa „Ruthenus" Krosno - Strzyżów ukazała się jej prozatorska książka „Przylądki mojej nadziei". Od 2002 roku jest członkiem ZLP o/w Rzeszowie.
O początkach literackich, poezji i marzeniach rozmawiamy z poetką Panią Zdzisławą Górską.
Redakcja: We wstępie do książki „Przylądki mojej nadziei" pisze Pani, że tytułowe przylądki to Rodzina, Kraj i Wiara. Czy te wartości są dla Pani najważniejsze w życiu?
Zdzisława Górska - Są to wartości podstawowe, niezbywalne, nadające kierunek w życiu. Razem wzięte, można porównać do trójkąta równobocznego, wszystkie boki równe i jednakowo ważne. Są to „Przylądki mojej nadziei" jak zatytułowałam ostatnią książkę.
Redakcja: Jakie miejsce w Pani życiu zajmuje twórczość?
Zdzisława Górska - Twórczość - to radość, możliwość wypowiadania siebie, rozmowa z czytelnikami. Każda twórczość rozwija, wzbogaca wewnętrznie, poszerza horyzonty myślowe. Tworzenie jest darem i należy je rozwijać, czyli nieustannie kształcić się, czytać klasykę i nowości, oglądać wystawy malarskie, podróżować, dyskutować, ale także słuchać tych, którzy wiedzą więcej.
Redakcja: Z zawodu jest Pani technikiem elektroradiologii i pracowała Pani w służbie zdrowia w Strzyżowie i Rzeszowie. Skąd więc u Pani zamiłowanie do literatury?
Zdzisława Górska - Zawód nie ma z tym nic wspólnego. Literaturą, sztuką interesują się osoby bardzo różnych profesji i to jest naturalne i normalne. Od dziecka fascynowała mnie literatura, poezja, malarstwo i muzyka. Szłam prostą drogą, czytając od wczesnej młodości arcydzieła literatury światowej, których wykaz znajduje się w każdej encyklopedii. Druga sprawa; tworzenia poezji, malarstwa czy prozy nie można się nauczyć! Albo ma się w sobie ten zalążek talentu albo nie. A później konsekwentna praca. Do dziś nie wiadomo, dlaczego jedni ze słów dostępnych potrafią ułożyć poetycki obraz a inni nie. Wprawdzie w USA są uczelnie, które „uczą pisać literaturę, poezję". Jednym z wykładowców był polski poeta Adam Zagajewski.
Redakcja: Jaki krąg literatury polskiej jest Pani najbliższy? Ma Pani swoje autorytety literackie?
Zdzisława Górska - Literatura to wielki ocean mądrości i wielka głębia. Przeczytanie wszystkich istniejących książek jest niemożliwe. Autorytety literackie, czyli prościej ujmując ulubione książki znanych autorów zmieniają się wraz z wiekiem. W młodości była to literatura przygodowa, historyczna, krąg poetów romantycznych, nie tylko polskich. Z polskich to Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki i ulubiony, wielki Cyprian Kamil Norwid. Ale i mądry Jan Kochanowski mnie fascynował. Później Henryk Sienkiewicz, Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa, Maria Dąbrowska, Zofia Nałkowska, Leon Kruczkowski, Tadeusz Borowski i tak można wymieniać. Ważny był także Bruno Schulz, Ks. Józef Tischner, Czesław Miłosz, Zbigniew Herbert, Wisława Szymborska - ważna i niedościgła, wcześniej Maria Pawlikowska - Jasnorzewska, Konstanty Ildefons Gałczyński, ale i Krzysztof Kamil Baczyński - szczególnie ważny, nawet świetnie rymujący Władysław Broniewski, Julian Przyboś, Anna Świrszczyńska, Ks. Jan Twardowski - mogę wymieniać bez końca, ale czy o to chodzi? Wpływ na mnie miał Jan Bolesław Ożóg. Rytm i melodia jego wierszy otworzyły mi pewną furtkę w duszy. Zaczęłam pisać wiersze! Była także literatura zagraniczna, inna w wymowie od polskiej, ale rozszerzała poznawanie świata. Był w młodości Mark Twain, Karol May, potem William Szekspir, a także literatura skandynawska - wspaniała Sigrid Unset, Selma Lagerlof, Mika Waltari. Później Michał Bułhakow, Gabriel Garcia Marquez, Umberto Eco, Curzio Malaparte, Esther Villar - niezwykle mądra pisarka i filozof. Bardzo lubiłam satyryków - Mariana Załuckiego, Jerzego Wasowskiego, Jeremiego Przyborę, Jonasza Koftę, Wojciecha Młynarskiego. Cenię w ludziach poczucie humoru, dzięki temu świat staje się bardziej łagodny, przyswajalny. Satyrycy oswajają lęk i niepewność. To ważne. Śmieją się sami z siebie. Satyra to część składowa i życia, i literatury. Pisałam wiele do strzyżowskiego kabaretu „Antidotum".
Redakcja: Łódzki poeta Tomasz Sobieraj powiedział kiedyś, że „poetą człowiek się rodzi i że jest to zdolność patrzenia na świat, a nie zdolność pisania wierszy". Zgodzi się Pani z tym? Czy poetą człowiek się rodzi, czy nim zostaje? Czy mówi Pani o sobie - poetka?
Zdzisława Górska - Gdyby każdy człowiek rodził się poetą, możliwe byłoby ogólnoludzkie porozumienie, świat bez zawiści, która zabija słabszych wewnętrznie. Może świat byłby pozbawiony agresji, wojen i okrucieństwa, które istnieją, niszczą i przerażają! Wojny biorą się z pogardy i nienawiści. Niekoniecznie musi pisać się wiersze, można się w ciszy zachwycać światem. Jednak zapis myśli tworzy wiersz - lepszy lub gorszy. Można tą myślą, obrazem poetyckim podzielić się, obdarować innych, obudzić wzruszenie, refleksję. Jestem za publikacją utworów. Można je wtedy ocenić, porównać, rozdać innym. Poetka - mówią o mnie krytycy, koledzy „po piórze", czytelnicy.
Redakcja: Czy uważa Pani, że w dzisiejszych czasach poezja ma jeszcze jakieś znaczenie dla ludzi, a poeta może poprzez poezję do nich docierać? Warto pisać? Ludzie czytają poezję?
Zdzisława Górska - Bólem naszych czasów jest odejście od autorytetów, zanik wzorów do naśladowania. „Nasze czasy" są inne niż „czasy poprzednie". Żyjemy szybciej i bardziej powierzchownie, bo osiągnięcia cywilizacji wymuszają takie zachowanie. Ale człowiek, jego potrzeba miłości i aprobaty nie zmieniły się. Jest taki sam głód dobra jak zawsze. Zmieniają się tylko dekoracje, scenografia czasu i technicznego postępu. Komercja przesadna zakłada nam opaskę na oczy, kieruje tylko na konsumpcję. Odpowiedź na znaczenie poezji dała śmierć poetki, noblistki, Wisławy Szymborskiej, kiedy nareszcie w radio i telewizji usłyszeliśmy jej wiersze podane przez recytatorów w sposób doskonały. Wszyscy słuchali, aby nie uronić słowa i wszyscy rozumieli tę poezję. Pogrzeb poetki zgromadził 8 tys. osób, mimo mrozu i śniegu. Oni wszyscy znali jej wiersze. W Teatrze Słowackiego w Krakowie, w niedzielę o godz. 11.00 aktorzy czytają wiersze różnych poetów. Kolejki pod teatrem od 6.00 rano i połowa chętnych odchodzi bez biletu. To świadczy o potrzebie kontaktu z poezją. Na wszystkich spotkaniach z poetami na tzw. „prowincji" - w Strzyżowie, Frysztaku, Błażowej, ale i w Rzeszowie, Krośnie nadkomplety zainteresowanych. Na spotkaniu z Janem Tulikiem w Radio Rzeszów nie było wolnych miejsc i pytań było więcej niż czasu na spotkanie. Nie bójmy się wzruszeń. Poezja opisuje świat i czyni go piękniejszym, głębszym, łagodniejszym. Często mówi o rzeczach ogromnie trudnych. Przypomina, walczy, nadaje kształt. W czasach rozbiorów to właśnie poezja podtrzymywała polskość i nadzieję w narodzie, w nieludzkich czasach okupacji wystawiano sztuki, czytano poezję w konspiracji.
Redakcja: Czy pamięta Pani swój debiut, swoją pierwszą publikację?
Zdzisława Górska - Pamiętam. Był to skromny wiersz z cyklu „Drogi człowieka" na Wielkanoc, zaczynający się od słów:
„Wstrzymaj bieg, dokąd pędzisz
może chcesz zbyt wiele?
Wsłuchaj się w bicie dzwonów
W strzyżowskim kościele.
Nie bój się,
Nie na trwogę serca rozedrganie
Posłuchaj - Alleluja
To jest Zmartwychwstanie!"
Zawdzięczam tę i inne publikacje Panu Prof. dr hab. Józefowi Nowakowskiemu - wtedy redaktorowi naczelnemu „Wagi i Miecza", który pozytywnie oceniał w „WiM" moje wiersze i niezwykle życzliwemu swoim uczniom Panu Prof. Zygmuntowi Leśniakowi (współtwórcy „WiM").
12 kwietnia 2012 r. minie całe 20 lat, od kiedy regularnie, w każdym miesiącu zamieszczam w „Wadze i Mieczu" artykuły i wiersze! Można łatwo policzyć, że do tego miesięcznika napisałam ponad 200 artykułów o różnej tematyce i zamieściłam wiele wierszy! Pisałam i piszę do wielu innych miesięczników: „Bardo", „Nad Wisłokiem", „Kurier Błażowski", do mieleckiego „Nadwisłocza", wcześniej do „Gazety Kulturalnej" z Zelowa. Również „Nasz Dom Rzeszów" zamieszcza moje wiersze i noty krytyczne, czasem tygodnik „Niedziela", często „Nasza droga". Dużo pisałam do polonijnego „Nowego Dziennika" w Nowym Jorku.
Redakcja: Co Panią zainspirowało do wydania pierwszego tomiku pt. „Wieczne źródło" Ile czasu zajęło jego stworzenie? Czy było to dla pani jakimś ważnym wydarzeniem w życiu?
Zdzisława Górska - Napisałam już wiele wierszy (do roku 1996). Niektóre z nich były publikowane w „Wadze i Mieczu". Miałam dobre oceny w „ Wiadomościach Kulturalnych", w dziale „Poczta poetów" redagowanym przez krytyka Pana Leszka Żulińskiego. Poprosiłam też o ocenę Pana profesora dr hab. Józefa Nowakowskiego, który uznał, że są to wiersze dobre, nadające się do wydania książkowego. Wiersze już zaistniały w konkursach. Napisałam podanie do Urzędu Gminy i Miasta w Strzyżowie i uzyskałam pomoc Burmistrza w wydaniu. Książkę wydano w Fundacji na Rzecz Kultury Strzyżowskiej sposobem gospodarczym. Pan Wiesław Plezia składał tomik do druku i dodał własną grafikę. Sama sfinansowałam okładkę i transport do Łańcuta. Tłumaczę się, bo dziwne wersje na temat tego tomiku drukuje „Nad Wisłokiem". Jak każdy pierwszy krok w życiu, pierwsze wydanie jest najbardziej zapamiętane i ważne. Nawet uczuciowo ten pierwszy tomik wiele znaczy. Rozszedł się bardzo szybko i sama mam tylko jeden egzemplarz. Pierwszą recenzję po wydaniu napisał Pan Robert Godek pt. „Fenomen istnienia" publikowany w „Wadze i Mieczu" w 1997 r. Recenzował ten tomik na promocji w Rzeszowie znany poeta i pisarz Pan Janusz Koryl. Dodam tylko, że 3 tomiki wydałam przy wsparciu Towarzystwa Miłośników Ziemi Strzyżowskiej i Burmistrza Strzyżowa, z czego 2/3 kosztów wydania każdego tomiku- to był mój wkład finansowy. Następne cztery pozycje: „Ojcu Św. Janowi Pawłowi w darze", „Atlantycka hustawka", „Warto być" i „Przylądki mojej nadziei" wydałam już na własny koszt.
Redakcja: Do chwili obecnej wydała Pani sześć tomików wierszy. O czym Pani pisze w swoich wierszach? Z czego czerpie inspiracje? I do jakiego grona odbiorców adresowane są Pani tomiki wierszy?
Zdzisława Górska - Moje wiersze są pełne prawdy o człowieku i świecie. Piszę o tym, co przeżywam, co czuję żyjąc! Piszę o życiu, zachwytach, troskach i obawach. O nieuchronnym przemijaniu ludzi, zdarzeń, pór roku, o szokujących wydarzeniach jak np. World Trade Center czy tunelu Świętego Gotarda. O ludziach i pejzażu. Inspiracją jest bieg zdarzeń na świecie, losy ludzkie, czy przyroda i płynące stąd uspokojenie. Inspiracją może być wspomnienie, wystawa dzieł sztuki, muzyka, czyjś wiersz...Staram się pisać tak, aby moje wiersze i proza były bliskie wielu odbiorcom. I takie odbieram sygnały - pozytywne. Swoich wierszy nie mogę kierować do konkretnego kręgu odbiorców. To czytelnik wybiera autora.
Redakcja: Pani wiersze pełne są nostalgii, zamyślenia, refleksji osobistych o upływającym czasie, pesymizmu, głębokiej refleksji filozoficznej. Jakie wobec tego przesłanie z nich wynika?
Zdzisława Górska - Przesłanie jest jednakowe. Życia zawsze będzie mi mało, ciągle czuję niedosyt, bo czas ucieka. Czas jest moim sędzią, ale zawsze jest przede mną, wiem że z czasem nie wygram! I to jest bolesne! Życie jest darem i cudem, należy je maksymalnie wykorzystać, bo „nic dwa razy się nie zdarza" jak pisała Wisława Szymborska. Bez względu na to kim jesteśmy - warto żyć! Bez względu na okoliczności - „Warto być" - jak w moim wierszu i ostatnim tomiku pod tym samym tytułem;
„Chociaż przez chwilę
warto być
Oglądać wschody
i zachody
Przez życie idąc
szukać dróg
Do źródeł
czystej wody"
Oczywiście - warto być - tu i teraz, ale żyć z nadzieją, nie raniąc nikogo, nie sprawiając nikomu przykrości. Raczej pomagać, darzyć dobrym słowem i gestem przyjaźni. Jesteśmy dziećmi jednego świata, jednej planety. „We are the World, we are the children...". Ziemia jest dla mnie „rajskim jabłkiem". Taki tytuł nosi jeden z tomików „Po rajskim jabłku Ziemi idę". Refleksja pojawia się nad tajemnicą odejścia. To fascynuje i budzi jednocześnie ogromny lęk. Piszę o tym w wierszach; „Kosmiczny nawias", „Zamyślenie", „Cień wątpliwości", „Trzeba", „Bez różnicy" i w wielu innych.
Redakcja: Pani twórczość to swoisty pamiętnik liryczny - każdy wiersz jest opatrzony datą, jest dziennikiem wrażeń. Czy identyfikuje się Pani z podmiotem lirycznym? Pani wiersze mówią o tym, co Pani w danej chwili przeżywa?
Zdzisława Górska - Istotnie każdy wiersz ma dokładną datę powstania. To dla mnie bardzo ważne. „Widzę tło" tego wiersza, dzięki dacie. W sześciu tomikach wiersze ułożone są chronologicznie, tak jak powstały. Stąd ich różnorodność tematyczna i nastrojowa. Żaden wiersz się nie powtarza. W tomikach jest ich razem około 500. Istotnie, jest to zapis moich dni, mojego życia, wrażeń, przeżyć, obserwacji, mojego stosunku do rzeczywistości. Nie można napisać wiersza bez wewnętrznego napięcia, przeżycia czy bólu. Wiersz jest natchnieniem chwili, później często dopracowany i przemyślany przed publikacją. Nie zapisany wiersz ucieka z pamięci. Potwierdza to poetka Julia Hartwig w jednym z wywiadów. Pojawiający się w wyobraźni wers, frazę trzeba zapisać natychmiast. Poezja rodzi się z wrażliwości i bólu.
Redakcja: Czytając Pani wiersze, miałam nieodparte wrażenie, że napisała je osoba niezwykle wrażliwa, osoba, która widzi więcej. Zgodzi się Pani ze mną? Czy ta wrażliwość nie jest dla Pani zbyt uciążliwa?
Zdzisława Górska - Trudno oceniać siebie i klasyfikować. Wrażliwość to cecha wrodzona, pozwala widzieć świat dokładniej, może subtelniej, ale ogromnie utrudnia życie! Przeżywa się (na pozór drobne lub dalekie) fakty mocniej i głębiej, często do bólu trwającego długo. Szczególnie, jeśli stale oglądamy okrucieństwo wojen i zamieszek na świecie. Trudno żyć, trudno odnaleźć się czasem w sytuacji niezawinionej i mieć nieprzeniknioną twarz. Z wrażliwości bierze się twórczość. Czuje się konieczność wypowiedzenia siebie, swoich wrażeń, bólu czy zwątpień. Twórczość to szczypta talentu, wrażliwość i dużo pracy. O wydaniu tomików dziś trudno mówić. Brak opieki krytyków, sponsoringu, brak opieki władz od kultury. Mam 3 gotowe komplety wierszy i będą długo czekać...Na razie nie mam funduszy. Wydaję książki własnym kosztem!
Redakcja: Jak postrzega Pani miejsce, w którym Pani mieszka i które w jakiś sposób odbija się w Pani twórczości? Czy bliska jest Pani idea „Małych Ojczyzn"?
Zdzisława Górska - Strzyżów to miejsce mojego urodzenia, tu mieszkali moi rodzice, niedaleko stąd (dziś już Strzyżów) mieszkała babcia i duża, dalsza rodzina. Tu był dom rodzinny, tu wychowywały się i dorastały moje dzieci. Tu są groby moich bliskich. Ojczyzna - to historia i groby także. To jest całość. Strzyżów to też historia i piękne, rzadko spotykane położenie miasta (przypomina Zurych z lotu ptaka), wśród malowniczych wzgórz i Wisłoka. Jest tu jeszcze spokój - cenne zjawisko wśród hałasu świata. W każdym tomiku są wiersze związane ze Strzyżowem. Jest ich wiele, różnych. W każdym felietonie czy artykule przemycam we wstępie opis okolic, przyrody w różnych porach roku, aby to piękno utrwalić, przekazać innym. Wierszy na temat miasta jest kilkadziesiąt. W latach 2003 -2004 miałam możliwość publikacji w prasie polonijnej w USA. Zawsze zamieszczałam coś o Strzyżowie i okolicach. W polonijnym Radio Nowy York miałam audycje „na żywo" o swojej twórczości i zawsze mówiłam o moim Strzyżowie. Przed ogromnym audytorium kulturalnym w Konkursie Polonii Amerykańskiej w Passaic N.J. długo mówiłam o moich stronach i mieście. Wygrałam ten konkurs wierszem „Wierność", zdobywając I miejsce. Cytuję:
/.Jak wierna rzeka w mgłach myśli powracam
do bieli łąki w rumiany utkanej,
Nie zmieniam biegu, chociaż ciężko z lodem
i swej tęsknoty jak kry nie roztapiam
Bo tam jest wszystko co cieszy i boli
ból jest zamknięty w milczącym kamieniu
i w ziemi polskiej krwią dziś przerdzewiałej,
z nikłą nadzieją na drogach rozstaju /
To była tęsknota za krajem. W tym samym konkursie II miejsce zajął wiersz „Losy". Życzę mojemu miastu najlepiej. Życzę też koniecznej, niezbędnej wprost obwodnicy, aby w centrum można było swobodnie oddychać, przejść na drugą stronę ulicy. To się mieszkańcom absolutnie należy! W ten sposób ochronimy ludzi, jakże ważną, wiodącą część przyrody.
Redakcja: Wydany w 2006 r. tomik „Atlantycka huśtawka" można zaliczyć do tzw. nurtu liryki emigracyjnej, gdyż zawiera wiersze powstałe w Nowym Jorku. Jak to się stało, że wyjechała Pani do Ameryki?
Zdzisława Górska - „Atlantycka huśtawka" zawiera wiersze powstałe tylko w USA. Są tam obserwacje tego kraju, ludzi, trochę tęsknoty, wiele zachwytów i na koniec pożegnanie. Tomik został wydany już w Polsce. Otrzymałam za niego Honorową Nagrodę ZLP o/w Rzeszowie - „Złote Pióro" w dziedzinie poezji. Ameryka była obecna w mojej świadomości „od zawsze". Otóż moja babcia jeszcze w roku 1901 lub 1902 wyemigrowała do USA, tam wyszła za mąż i oboje z dziadkiem i pierwszą córką wrócili do zaboru austriackiego, od razu na I wojnę światową. Dziadek poszedł na wojnę i po 5 latach wrócił z niewoli. Babcia dużo mi opowiadała o USA. Gdzieś przed I wojną wyjechała najstarsza córka, która po II wojnie światowej pomagała rodzinie. W 1963 r. do USA wyjechali moi rodzice. Ja wyjechałam do rodziców w 1966 r. Cała ta historia szerzej i barwniej zawarta jest w Przylądkach mojej nadziei". Książka uhonorowana została nagrodą „Złote Pióro" w kategorii prozy. Są zachowane zdjęcia z lat 1907 - 1915 i aktualne.
Redakcja: Ten tomik „emigracyjny" dedykowany jest pamięci matki. Jaką rolę w Pani życiu odegrała mama? Czy jest jeszcze ktoś, kto był równie ważny w Pani życiu?
Zdzisława Górska - Tomik wydałam po śmierci Mamy. Podziękowałam jej w ten sposób za życie, za stworzone możliwości. Mama była osobą odważną, przewidującą, wytyczała kierunek. Zawdzięczam jej poczucie wolności, wolność wypowiedzi w dzieciństwie. Pomogła wielu ludziom, bardzo wielu. Duży wpływ w dzieciństwie miała babcia - nauczyła mnie bezwzględnego zawierzenia Opatrzności - jest w wielu wierszach. Tato przekazał mi szacunek do książek i ogromne poczucie humoru. To też ważne w życiu.
Redakcja: Podmiot liryczny w tomiku pt. „Atlantycka huśtawka" to uważny obserwator, który styka się z wielką cywilizacją i specyfiką życia w wielkiej metropolii. Jakie znaczenie dla Pani poezji miało zderzenie z amerykańską rzeczywistością? Czy pobyt w Stanach Zjednoczonych wpłynął na Pani wizję świata?
Zdzisława Górska - „Atlantycka huśtawka" to plan kolejnego, dłuższego pobytu w USA. Od 1966 roku ja tam bywałam długo, a potem często. W sumie może 14 czy 15 razy. Licząc odloty i przyloty, może ok. 28 razy przeleciałam Atlantyk, a 3 razy przepłynęłam „Batorym" i „Stefanem Batorym". Toteż nie było żadnego zderzenia tym razem. W czasie każdego pobytu miałam ogromne możliwości poznawania świata sztuki, muzeów, a w nich malarstwa w oryginale, historii świata. Zobaczyłam zachowaną sztukę sumeryjską, grecką, zobaczyłam najważniejsze dzieła sztuki w oryginale. Zwiedziłam wszystko, co możliwe. Nowy Jork to miasto sztuki, sztuki dostępnej dla każdego. Byłam w Metropolitan Museum, w ONZ - cie, w Guggenheim Museum, w Museum Natural History, w Carnegie Hall, na istniejącym wtedy World Trade Center i w wielu innych ciekawych miejscach. To bogactwo wrażeń dało mi szersze spojrzenie na świat oraz smak wolności, dostępności różnych miejsc dla człowieka czy to na plażach atlantyckich, czy w teatrach, muzeach czy na doskonałych drogach! Czułam się wolna i oczekiwana. Każdy jest tam traktowany naturalnie, bez względu na kraj pochodzenia czy poglądy. Przez 38 lat mogłam podróżować tu i tam. Każda podróż i pobyt był nowością i odkryciem. Ameryka nauczyła mnie tolerancji i godnego współżycia z niezliczoną liczbą narodowości! Nie spotkałam tam nigdy oburzenia, czy wykrzywionej złością twarzy człowieka! Nauczyła mnie pogody ducha, otwartych, szczerych, przyjacielskich zachowań. Ameryka nauczyła mnie uśmiechu!
Redakcja: Przez wiele lat Pani podróżowała. Czy sprawiało to pani przyjemność? A jeśli tak, to co chciałaby Pani jeszcze zwiedzić?
Zdzisława Górska - „Podróże kształcą" i przedłużają życie, odmładzają ilością nowych wrażeń. Z każdej podróży pisałam relacje prozą, nawet z USA. Ukazywały się one w „Wadze i Mieczu", są też ujęte w „Przylądkach mojej nadziei". Byłam w wielu krajach Europy (Holandia, Dania, Węgry, Szwajcaria, Włochy, Luksemburg, Czechy, Słowacja), a poza Europą w Kanadzie, USA, Palestynie, Izraelu. Chciałabym jeszcze zwiedzić Hiszpanię, Meksyk i Peru - cywilizację Indian. Ale cóż - do podróży trzeba trzech rzeczy - zdrowia, czasu i pieniędzy. Finanse korygują marzenia z całą bezwzględnością! Moje relacje z wielu podróży adresowałam do tych, którzy z różnych względów nie byli zbyt daleko. Zawsze widzę ludzi pokornych, którzy muszą być w jednym miejscu. Dla nich piszę, dla nich zamieszczam wiele informacji i wrażeń z podróży.
Redakcja: Ostatni tomik Pani poezji nosi tytuł „Warto być" i dotyczy problemu przemijania, skończoności życia, a co za tym idzie starości i śmierci. Dlaczego akurat ten temat porusza Pani w swoich ostatnich wierszach?
Zdzisława Górska - W każdym tomiku są wiersze różne. Jeszcze byłam bardzo młoda, kiedy napisałam: „Pochowajcie mnie tam, gdzie staw się zaczyna,
gdzie marzenia kaczeńców w sennych trawach giną...".
(wiersz z tomiku „Wieczne źródło"). Ale to poza młodości, dla której starość jest w nieskończonej dali! W „Warto być" są wiersze różne, bo są ułożone wg kolejności powstawania. Ale są i wiersze lekko kpiące z ostateczności „Kosmiczny nawias", „Mnie też", „Ślady". Kolej rzeczy od stworzenia, urodzin - to młodość, dojrzałość, starość i odejście. Z bólem stwierdzam, że ona nastąpi. Jeśli dostrzegam starość, to żal mi ludzi, którzy mają wiedzę ogromną, doświadczenie a ich rady i sądy są przez młodych pomijane, odsuwane na bok. Każdy z nas ma swoją opowieść o życiu; ważną i jedyną. Starość to nie tylko brak urody, sprawności fizycznej. Starość to mądrość! Profesorowie wyższych uczelni są źródłem mądrości. Jakże rzadko ich słyszymy w mediach, rzadko czytamy w prasie. Dla starszych osób mam ogromny szacunek wyniesiony z domu. Skończoność życia zastanawia i budzi lęk. Nawet najdłuższe życie jest zawsze za krótkie, za wcześnie odchodzimy w nieznane. Ksiądz Jan Twardowski przed odejściem powiedział: „To tak jak pierwszy lot samolotem. Cieszę się, na ten lot, jednocześnie lękam".
Redakcja: Tomik wierszy pt. „Warto być" opatrzony jest ilustracjami rysunków - pejzaży Strzyżowa naszkicowanymi przez Pani córkę Panią Jolantę Hosecką. Czy ona też odziedziczyła talent artystyczny po mamie? A co z pozostałymi Pani dziećmi?
Zdzisława Górska - Trudno powiedzieć, kto i co po kim dziedziczy. Może po mnie? Tak w mojej rodzinie jak i męża są artyści - plastycy dużego formatu: Aleksandra K. Nowak w USA, Stanisław Banek - rzeźbiarz w Częstochowie, prof. Jerzy Handermander z ASP w Katowicach. Ja z przyjemnością malowałam amatorsko. Córka skończyła z wyróżnieniem malarstwo i grafikę w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Śląskiego. Pracuje jako plastyk - grafik w Krakowie. Syn jest lekarzem - specjalistą, a najstarsza córka jest informatykiem. Wszyscy mają duże zdolności plastyczne i „lekkość pióra".
Redakcja: We wszystkich tomikach wierszy można znaleźć ocenę Pani twórczości. Kto pisał te recenzje?
Zdzisława Górska - Kompletując tomik, zwracałam się z prośbą do osób, które mogły napisać wstęp czy recenzję. Zawsze lepiej dla czytelników wydać wiersze omówione czy ocenione. Od roku 2002 jestem członkiem ZLP o/w Rzeszowie. Recenzje wierszy do tomików lub na promocji pisali lub omawiali m.in.: Robert Godek, Janusz Koryl, Wiesław Zieliński, Andrzej Żmuda, dr Jan Wolski, Jan Tulik, dr Hanna Krupińska - Łyp, Józef Janowski. Prof. dr hab. Józef Nowakowski napisał kiedyś recenzję do „Wiecznego źródła", ale nie wydał zgody na publikację.
Redakcja: W 2010 r. Rzeszowski Oddział Związku Literatów Polskich uhonorował Panią Nagrodą Literacką „Złote Pióro" w kategorii proza za zbiór opowiadań pt. „Przylądki mojej nadziei". Czy tę książkę można nazwać Pani „swoistą autobiografią"?
Zdzisława Górska - To nie jest autobiografia. To zarysy historii rodziny we fragmentach, trochę opisowej prozy poetyckiej o Strzyżowie, całość to nieduży wybór twórczości, felietonów, opracowań krytycznych i zdjęć w kolejności zdarzeń. Jest to moje drugie „Złote Pióro".
Redakcja: Wręczono Pani wiele nagród. Czy potrafi je jeszcze Pani wszystkie wymienić? Która z nagród sprawiła Pani największą satysfakcję?
Zdzisława Górska - Nagrody zdobywałam w konkursach. Jest ich trochę.
- 1995 r. - I miejsce w konkursie o „Laur Wagi i Miecza",
- 1996 - w konkursie „Wiadomości Kulturalnych" w Warszawie wyróżniono mój wiersz „Na zewnątrz mojego smutku", a kilka wierszy omówił znany krytyk Leszek Żuliński.
- 1998 r. - I miejsce w konkursie o „Laur Wagi i Miecza". Miałam w tym konkursie dwa drugie miejsca, wyróżnienie w latach 1994 i 1996,
- 1999 r. - w ogólnopolskim konkursie „Konfrontacje 99" w Lesznie zdobyłam II miejsce za wiersz „Nieważne",
- 2000 r. - III miejsce za wiersz „Cokoły" również w „Konfrontacjach 2000" w Lesznie,
- 2001 r. - I miejsce w ogólnopolskim konkursie „O Lampę Łukaszewicza" w Krośnie,
- 2002 r. - wyróżnienie w Tarnowie i Świdniku,
- 2003 r. - I miejsce w konkursie Kongresu Polonii Amerykańskiej za wiersz „Wierność" w Passaic N. Jersey, II miejsce w tym samym konkursie za wiersz „Losy".
Jeżeli chodzi o te ostatnie nagrody, to były one dużym zaskoczeniem dla mnie, ale myślę, że także dla publiczności. Wtedy przebywałam 2 lata w USA. Te nagrody otwarły mi drogę do gazet polonijnych i anglojęzycznych, także do radia polonijnego, w którym miałam kilka audycji. Ale najbardziej miłą niespodzianką były publikacje w nowojorskim „Nowym Dzienniku" (dodatek Weekend) moich wierszy, felietonów i „Dziennika powrotu". Za to mi płacono zupełnie nieźle. Po powrocie były wyróżnienia, druk w tomikach pokonkursowych, kilku poważnych antologiach - co cieszy każdego autora. Radosnym wyróżnieniem było zamieszczenie moich aż 4 wierszy w antologii „Z Wiarą wiar". Było to konkursowe wyróżnienie wierszy o odejściu Jana Pawła II. Konkurs organizował Instytut Papieża Jana Pawła II w Warszawie. Finał konkursu i wręczenie antologii odbyło się w Warszawie w Pałacu Wilanowskim w obecności J.E. Kardynała Józefa Glempa i J.E. Arcybiskupa Kazimierza Nycza. Niezapomniane przeżycie i wyróżnienie dla mnie. Byłam jedyną osobą z województwa podkarpackiego. Wcześniej wydałam niewielki tomik „Janowi Pawłowi II w darze". Jan Paweł II był bowiem dla mnie autorytetem i szczególnie bliską osobą, chociaż nie byłam nigdy blisko Niego. Później były też wyróżnienia i III nagrody w Świdniku, w Piwnicznej i Dukli, wyróżnienia w konkursach ogólnopolskich. Może jeszcze się coś zdarzy. Nagrodą są także spotkania z publicznością w różnych miejscowościach, w Strzyżowie także i te najbardziej cieszą i dają satysfakcję. Benefis, który zorganizowano mi w Błażowej w 2009 r. był przeżyciem ogromnym. Mam wdzięczność dla organizatorów za piękny wieczór, wznowienie mojej twórczości i życzliwość. Piszę od 2009 r. do „Kuriera Błażowskiego", który w 2011 roku otrzymał I nagrodę ogólnopolską w konkursie prasy lokalnej. Jestem w redakcji „KB" jako współpracownik - korespondent.
Miasto i powiat uhonorowały mnie dyplomem „Zasłużony dla miasta i powiatu Strzyżów" w roku 2002 i 2005. W roku 2010 otrzymałam Honorową Nagrodę Miasta Strzyżowa - Statuetkę Św. Michała. Te strzyżowskie wyróżnienia bardzo mnie cieszą.
Redakcja: Ma Pani na swoim koncie wiele nagród, wyróżnień. A czy jest coś w Pani życiu, co się nie udało, czego Pani teraz bardzo żałuje?
Zdzisława Górska - Przede wszystkim żałuję, że szybko mija życie. Upływ czasu odczuwam boleśnie, bo planów przybywa. Jestem osobą zbyt krytyczną i wymagającą wobec siebie. Toteż po maturze i po 2 - letniej szkole medycznej poszłam do pracy w Rzeszowie i nie miałam odwagi, by wysłać moje wiersze do istniejącego pisma kulturalnego „Prometej" - niezwykle życzliwego młodym poetom. Wtedy miałam szanse zaistnieć, znaleźć opiekę krytyków. Moje wiersze przeleżały dobre kilka lat. Dopiero warszawskie, dziś już nieistniejące, „Wiadomości Kulturalne" wyróżniły moje wiersze. To dodało mi odwagi. I zaczęłam powoli publikować. Żałuję, że nie poszłam na polonistykę. Kiedy chciałam studiować (zaocznie), będąc mężatką z trójką dzieci, wymogiem była praca w szkole! A pracowałam przecież w Służbie Zdrowia i nie mogłam studiować polonistyki. Dziś, może studiować każdy, bez względu na zawód. Za to skompletowałam przez lata pokaźną bibliotekę, mnóstwo słowników i naukowych opracowań literackich, a ponadto sama bez przerwy się dokształcam.
Redakcja: Jest pani nie tylko poetką, malarką, ale także publicystką i krytykiem literackim. W której z tych ról czuje się Pani najlepiej?
Zdzisława Górska - „Poezja jest panną wolną" jak pięknie określił poezję Jan Paweł II. Najlepiej czuję się w poezji, także w rymach, różnych formach wiersza. W publicystyce zawsze o coś walczę, najczęściej o szacunek do przyrody, o bezpieczeństwo ludzi na drogach, piszę także o spotkaniach z ludźmi nauki i sztuki. Dodaję trochę lirycznych tonów w swoich wypowiedziach. Piszę także prozę poetycką, wspomnienia, obrazy zapamiętane z dzieciństwa. W krytyce czuję się wtedy dobrze, kiedy czyjaś twórczość mnie urzeka i mogę o niej pisać z uczuciowym zabarwieniem pozytywnym. Nie jest to krytyka, raczej moje odczucia twórczości innych. Zachłysnęłam się kiedyś z wrażenia, czytając książkę Jerzego Fąfary „18 znaczy życie" o losach Józefa Szajny .
Redakcja: Czy poza wymienionymi wyżej ma Pani jeszcze inne pasje?
Zdzisława Górska - Na pewno malarstwo, za którym tęsknię. Powinnam wrócić do malowania, ale obecnie więcej piszę i stąd brak czasu. Interesuję się światem, polityką, muzyką poważną, teatrem, operą. Bywam na wielu wystawach malarstwa. Dużą pasją jest dla mnie poezja innych autorów i przybliżanie twórczości innych czytelnikom. O tym piszę często. Kiedyś w „Wadze i Mieczu" miałam całe 2 strony, na których promowałam poezję, sygnalizowałam nowości wydawnicze poetów znanych (W. Szymborska, U. Kozioł, J.B. Ożóg, Ks. Jan Twardowski i wielu innych). Poezja musi być nagłaśniana, podana we fragmentach, wtedy wielu sięga po całość i szuka danego autora. Dziś zadziwia mnie brak mecenatu państwa nad twórcami!
Redakcja: Pani literackie marzenia, najbliższe zamierzenia twórcze?
Zdzisława Górska - Jest ich wiele, bardzo różnych, ale dopiero jeśli Bóg pozwoli i zdrowie - może coś zrealizuję. Mam 3 tomiki wierszy prawie gotowe do wydania. Leżą i będą leżeć, bo wydanie kosztuje wiele, a na książce wydanej się nie zarabia! Brak promocji, opieki krytyków i sponsorów kultury. Szkoda tej twórczości, ale ostatnie czasy nie sprzyjają piszącym. Likwiduje się nawet ostatnie kulturalne pisma jak „Gazeta Kulturalna" i „Migotania". Zostanie nam pusty krajobraz kolorowych pisemek, które niczego nie wnoszą oprócz reklam kosmetyków i gazet codziennych, które lubują się w wypadkach i potwornościach. W prasie oprócz polityki nic nie ma dla ducha. Jeszcze ratują sytuację pisma lokalne, drukując poezję i wspomnienia.
Redakcja: Na koniec jeszcze zapytam, czego można życzyć poecie?
Zdzisława Górska - Można życzyć wiele. Weny twórczej i życzliwości czytelników. Więcej wolnego czasu, aby zachwycić się światem i okolicą, posłuchać mądrości i doświadczeń innych. Można życzyć opieki i zainteresowania władz od kultury, życzliwości krytyki i dobrych, niezbyt drogich wydawców. Książka, tomik musi być starannie wydana i opracowana graficznie. Inaczej traci na wartości.
Redakcja: Dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia marzeń
Zdzisława Górska - Ja też dziękuję za rozmowę i przygotowanie tak wielu pytań.
Rozmawiała: Agnieszka Zielińska
Poniżej zamieszczamy kilka wierszy Pani Zdzisławy Górskiej wybranych osobiście przez poetkę:
„Wierność" 19.03.03 Elizabeth N.J.
z tomiku „Atlantycka huśtawka"
„Nie wiem kim jestem w obcej stronie,
rozglądam się za widnokręgiem brzegu
i łapię mewy wzrokiem utęsknionym
i liczę fale odległe od domu
Jak wierna rzeka w mgłach myśli powracam
do bieli łąki w rumiany utkanej,
nie zmieniam biegu, chociaż ciężko z lodem
i swej tęsknoty jak kry nie roztapiam
Bo tam jest wszystko co cieszy i boli
ból jest zaklęty w milczącym kamieniu
i w ziemi polskiej krwią dziś przerdzewiałej,
z nikłą nadzieją na drogach rozstaju
Została wierność w rzeczy małej - duża
i wiara ojców, pól cztery odmiany
i Ojciec Święty, który z nas się wywiódł
i Matka Boża z rozpostartym szalem
Więc wracam, idę z tułaczki po świecie,
choć zawsze lepiej tam, gdzie nas już nie ma
Wierność zasadom wyniesiona z domu,
tego uczucia Polakom potrzeba
Odwiedzić groby, tych co szli przed nami,
pomyśleć o nich przez ulotną chwilę
Dotknąć historii świętej na Wawelu,
głowę pochylić...i podnieść do góry.
„Losy" 21.03.03 Elizabeth N.J.
z tomiku „Atlantycka huśtawka"
Świat mojej babci był prosty
jak ścieżka do Wisłoka
Cały bank mieścił się
w białej chusteczce
zawiązanej na węzełek
Niewiele tego było
Czasem spieniężyła w skupie
parę jajek /gospodyni nie
wypadało wystawać na targu/
Bóg - mieścił się na codziennie
odmawianym różańcu
a w niedzielę w dużej książeczce
do modlitwy
Zapaloną gromnicą w czasie
burzy
babcia starała się ocalić świat
Nie chorowała przez całe życie
Nie opuściła ani jednej
niedzielnej mszy
Wstawała wraz ze słońcem
/w zimie o wiele wcześniej od niego/
pracując cały dzień
według niezmiennego planu
Dopiero na starość przysiadała
na ławce przed domem
Za nią chwiały się lekko wysokie malwy
i maciejka pachniała
wieczornym omdleniem
Z odległej pamięci wyjmowała
spłowiałe wspomnienia
o „ship`ie" płynącym sinym oceanem
z Hamburga do dalekiej Ameryki
gdzie godzinami stała przy krosnach
nawijając nici na szpulę życia
Dalekie Lowell Mass., dla mnie znajome
i dotykalne z opowieści
jak ślubna fotografia babci
do dziś prawdziwa w sepii - stamtąd
Na galicyjskich wzgórzach po powrocie
czekał na dziadka mundur austryjacki
i rosyjska niewola aż pod Taszkentem
Przebolała i dzieci wśród kłosów
wyrosło ośmioro
W dali grała melodie wieś
Porykiwały krowy
szczekały psy
odzywały się żaby
i rosa siadała na trawie
jak widz w amfiteatrze
Szłyśmy wtedy obie powoli
na dobry chleb pieczony z miłością
i herbatę z mięty
suszonej za belką pod dachem
Co mi ze świata samochodów
i reklam
banków i telewizji
Jeśli nigdy już nie było mi
tak dobrze
jak wtedy
„Czytając Lechonia" 07.12.01
z tomiku „Po rajskim jabłku ziemi idę"
po rajskim jabłku Ziemi idę
odtrącając
liście zroszone deszczem
włosy bielsze z czoła
nie spotykam Wergiliusza
we śnie mostu nie ma
choć życie po połowie
- nie wszystko stracone
ciągle mnie zajmuje
wielość losów innych
i z ciekawości świata
oczy rozszerzone
a serce jeszcze tłucze
takt niezmordowany
kiedy śnieżynki płatek
na mych rzęsach skona
nie chcę zwiedzać wyroków
Hadesów podziemi
nie tęsknie do Cyreny
bo wiem że jej nie ma
chcę tu gdzie życia kipi
nurt nieposkromiony
zgadywać jabłka w sadzie
dojrzałą jesienią
„Wędrowiec" 04.12.01
z tomiku „Po rajskim jabłku ziemi idę"
Wędrowcem będąc
na rajskim jabłku Ziemi
nie obejdę jej dookoła
brodząc wśród zdarzeń
codziennych
Zachwyca mnie pień
ściętego drzewa
kiedy spadający liść
udaje w nim serce
Wędrowcem będąc
nie znam swego kresu
(obym żyła wiecznie -
egipskim życzeniem)
Nie mam wpływu na rzeczywistość
ani na widok za widnokręgiem
Nade mną banki napinają
muskuły pieniądza
(nie wierzę w ideały
rzeczy nabyte i zbędne
w słowa polityków
przed wyborami i po)
Widziałam padające wieże
pełne ludzi
i śmierć niewiarygodną
na żywo
Przytulam się do brzozy
przerażenia pełna
Ona nie kłamie
nie zmienia poglądów
Zabiera myśli udręczone
W zamian nie chce nic
Wędrowcem jestem tylko
po rajskim jabłku
- jakim miała być Ziemia
„Taki pejzaż" 29.08.04
z tomiku „Warto być"
Na luteckich łąkach - samotnik wiatr,
topole smukłe posiwiały,
ostatnie kopy siana śnią o lecie,
gniazda bocianie puste i żal w nich
mieszka za lotem odległym.
Na luteckich łąkach badyle ziół
chwieją się zdumione mądrością nasion,
rój jabłek osiadł zmęczone jabłonie,
świerszczowe kapele grają nieustannie
symfonie jesieni.
Stobnica wąską wstążką odbita
z błękitu, nie pamięta wczorajszej
powodzi, wierzby zmartwione
załamują ręce nad przyszłością
łąki...
Grzeją się pagórki w słońcu
przed słotną jesienią,
Starsi ludzie z niedzielnie
założonymi rękoma
gawędzą, wiedząc swoje...