Stanisław Dybich
Stanisław Dybich - zodiakalny byk, żona Bogusia, synek Piotruś. Od urodzenia mieszka w Strzyżowie. Z wykształcenia i zawodu informatyk, z zamiłowania pasjonat fotografii i pieszych wędrówek, filatelista, modelarz. Jest współtwórcą Strzyżowskiego Klubu Podróżnika oraz twórcą portalu internetowego „Strzyżów wczoraj i dziś", na którym znaleźć można m.in.: historię Strzyżowa we wspomnieniach jej mieszkańców oraz stare i nowe fotografie, ukazujące piękno naszego powiatowego miasta. Wraz z Panem Leszkiem Drozdem jest laureatem plebiscytu na „Człowieka roku 2006" ogłoszonego przez Niezależny Miesięcznik Ziemi Strzyżowskiej „Nad Wisłokiem".
Redakcja: Jest Pan twórcą rodzimego portalu internetowego „Strzyżów wczoraj i dziś". Skąd pomysł na stworzenie takiej strony?
Stanisław Dybich - Wszystko zaczęło się w listopadzie 2005 r. Jeden z moich kolegów, Andrzej Bosek, przyniósł do pracy 22 fotografie starego Strzyżowa. Zdjęcia były naprawdę ciekawe, oglądaliśmy je z zapartym tchem. Przedstawiały Strzyżów, niby ten, który dobrze znamy, a jednak zupełnie inny. Wówczas zgodnie stwierdziliśmy, że te zdjęcia warto zeskanować. I tak oto fotografie starego Strzyżowa wylądowały na twardym dysku mojego komputera. Po pewnym czasie postanowiłem sprawdzić, czy w Internecie znajdę jakieś inne, stare zdjęcia Strzyżowa. Jakież było moje zdziwienie, gdy przeszukując liczne strony, nie natrafiłem na żadne fotografie. Pomyślałem, że skoro nikt nie zamieścił wcześniej tego w sieci, to dlaczego nie mogę tego zrobić ja. Jestem informatykiem, znam się na tym i tak oto wpadłem na pomysł, by stworzyć stronę „Strzyżów wczoraj i dziś". Swoim pomysłem podzieliłem się z Leszkiem Drozdem i doszliśmy do wniosku, że ja będę zajmował się stroną, obróbką starych fotografii, robieniem współczesnych, a on pozyskiwaniem nowych zdjęć. O stronie dowiedziały się pracownice Gminy w Strzyżowie Panie: Dagmara Prajsner i Wiola Drozd, które po obejrzeniu projektu, zaproponowały prezentację portalu „Strzyżów wczoraj i dziś" podczas obchodów Świętego Michała we wrześniu 2006 r. W tym to dniu nastąpiło uruchomienie portalu na witrynie internetowej Gminy Strzyżów. Obecnie strona „Strzyżów wczoraj i dziś" znajduje się na serwerach Agencji Reklamowej i Salonu Komputerowego „Triton" w Strzyżowie pod adresem /swid.triton.info.pl/. Można wejść na nią także ze strony /www.strzyzow.pl/ Urzędu Gminy w Strzyżowie.
Redakcja: Czego dotyczy ten projekt?
Stanisław Dybich - Strona powstała z myślą o byłych i obecnych mieszkańcach Strzyżowa. Generalnie jej celem jest ukazanie tego, jak Strzyżów wyglądał dawniej, a jak prezentowane miejsca wyglądają obecnie. Czasami zdarza się tak, że uda mi się zdobyć zdjęcie, przedstawiające fragment jakiejś uliczki, domu itp. i choć całe życie mieszkam w Strzyżowie, nie potrafię wskazać miejsca, w którym fotografia została zrobiona, gdyż miejsce to tak bardzo się zmieniło. Zdaję sobie sprawę, że niektóre współczesne zdjęcia Strzyżowa na mojej stronie może nie są zbyt ciekawe, ale dzieje się tak dlatego, gdyż bardzo zależy mi na tym samym ujęciu, oddaniu atmosfery zdjęcia w 100 procentach. Jedno z moich ulubionych starych zdjęć przedstawia dzieci na drewnianej ławie nad Wisłokiem. Bardzo lubię też piękne, zimowe ujęcie Rynku w Strzyżowie z postojem taksówek na pierwszym planie autorstwa Pana Artura Kozaka.
Redakcja: Czy jest to już zakończony projekt?
Stanisław Dybich - To prawdopodobnie nigdy nie będzie zakończony projekt. Strona cały czas się rozwija, ciągle pozyskuję nowe fotografie. Zresztą Strzyżów „dziś" też się ciągle zmienia i co chwila uświadamiam sobie, że współczesne zdjęcie należałoby już zmienić.
Redakcja: W jaki sposób zdobywa Pan stare fotografie?
Stanisław Dybich - Różnie. Najwięcej zdjęć uzyskuję od osób, które wiedząc, że się tym zajmuję, pozyskują je dla mnie od swoich znajomych. Zdobywam je również za pośrednictwem mojej strony, tzn. odwiedzający moją stronę, piszą do mnie e-maila z informacją, iż są w posiadaniu takiego a takiego zdjęcia. Wówczas umawiam się na spotkanie, skanuję udostępnione fotografie, potem spisujemy umowę o użyczenie zdjęć, a na koniec oddaję je właścicielowi. Niektórzy wysyłają mi fotografie za pomocą e-maila.
Redakcja: Co się dzieje potem z zescanowanym zdjęciem, zanim znajdzie się na stronie „Strzyżów wczoraj i dziś"?
Stanisław Dybich - Zanim zdjęcie będę mógł umieścić na stronie, muszę je wcześniej komputerowo obrobić. Po prostu część zdjęć jest fatalnej jakości i muszę z nich wyciągnąć tyle, ile się da. Następnie staram się dowiedzieć, jak najwięcej o miejscu, ludziach, którzy zostali uwiecznieni na zdjęciu. Zazwyczaj najwięcej dowiaduję się od osoby, która mi dane zdjęcie udostępniła. Ale często bywa tak, że właściciel nie wie zbyt dużo o fotografii. Wtedy lokalizacji danego ujęcia, miejsca w którym zostało zrobione, poszukuję na innych fotografiach lub podpytuję inne osoby. Niesamowitym człowiekiem, można by rzecz kopalnią wiedzy o dawnym Strzyżowie, jest dla mnie Pan Bogdan Patryn, syn śp. ppor. Zygmunta Patryna ps. „Słowik". Nie miałem jeszcze okazji poznać go osobiście, ale jestem mu bardzo wdzięczny i przy tej okazji chciałbym mu bardzo serdecznie podziękować za pomoc, jaką mi okazuje. Pan Bogdan rozpoznaje wiele miejsc, osób, bardzo dobrze zna Strzyżów z okresu zaraz po wojnie. Drugą osobą, której jestem bardzo wdzięczny i której też bardzo chciałbym bardzo serdecznie podziękować jest Pani Maria Korzeniowska ze Strzyżowa, która tworząc drzewo genealogiczne swojej rodziny, zawsze pamięta o mnie i co rusz przynosi mi ciekawą fotografię Strzyżowa, wygrzebaną w rodzinnych albumach krewnych czy znajomych. Nie mogę też nie podziękować przy tej okazji Leszkowi Drozdowi, który pomógł mi przy uruchamianiu strony. Wracając do pytania, gdy już obrobię komputerowo zdjęcie i zgromadzę o nim dostatecznie dużo informacji, mogę je wrzucić na stronę i przystąpić do drugiej części projektu.
Redakcja: Jak powstaje ta część projektu?
Stanisław Dybich - Wraz z wydrukowanym zdjęciem wyruszam w teren i szukam dokładnie tego miejsca, gdzie zostało ono zrobione. Robię wówczas kilkanaście fotografii tego samego miejsca z różnych ujęć. Gdy porównuję fotografię z miejscem, wydaje się, że wszystko jest idealnie. Jednak, po zrobieniu zdjęcia i wrzuceniu go na komputer, okazuje się, że to zdjęcie trzeba było zrobić trzy kroki w lewo lub do przodu. Czasami zdarza się, że muszę wrócić i powtórzyć ujęcie. Również pora roku czy nawet pora dnia ma dla mnie kolosalne znaczenie, gdyż staram się, aby to nowe zdjęcie, odzwierciedlało dokładnie wszystkie elementy miejsca uwiecznionego kilkadziesiąt lat wcześniej na fotografii czy pocztówce. Unikam troszkę lata, bo często liście drzew przesłaniają zbyt wiele detali. Dla mnie najlepszą porą roku do fotografowania jest wiosna i jesień. Lubię też robić współczesne fotografie, wtedy gdy w Strzyżowie dzieje się coś ciekawego np. podczas startu Tour de Pologne z Rynku, przejazdu peletonu Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego „Solidarności" i Olimpijczyków przez nasz powiat czy organizowanego co roku w Strzyżowie pikniku historycznego. Kiedy spośród kilkunastu fotografii wybiorę tę, która najlepiej oddaje atmosferę starego Strzyżowa, kadruję ją, a następnie umieszczam obok pierwotnego, zescanowanego zdjęcia. Tak że każdy, kto odwiedza moją stronę może zobaczyć, jak dane miejsce wyglądało dawniej, a jak wygląda obecnie. Ponadto wiele osób, mieszkających obecnie w innych zakątkach Polski czy też za granicą, ma możliwość porównać i zobaczyć, jak Strzyżów wygląda obecnie, a jaki wyłania się z ich wspomnień. Strzyżów ciągle się zmienia, a to wyraźnie widać na fotografiach. Obok fotografii znajdują się informacje, dotyczące starej fotografii, czyli: opis zdarzenia, rok, autor, przez kogo została udostępniona, a także link z możliwością przesłania dodatkowych informacji o prezentowanym zdjęciu.
Redakcja: Iloma zdjęciami dysponuje obecnie portal „Strzyżów wczoraj i dziś" i na jakiej zasadzie działa?
Stanisław Dybich - Na dzień 16 kwietnia 2013 r. posiadam zeskanowanych 910 fotografii, z czego 574 można zobaczyć na stronie. Najwięcej fotografii, bo aż 81 udostępnił mi Pan Artur Kozak. 58 fotografii otrzymałem od Pani Marii Korzeniowskiej, ale pozyskała Ona znacznie więcej fotografii od innych osób. Ponadto fotografie starego Strzyżowa i okolic użyczyli mi m.in.: Panie Janina i Ewa Gocek - 50 szt, Pan Andrzej Jurzysta - 47 szt., Pan Władysław Kawa - 42 szt., Pan Bogdan Patryn - 30 sztuk. W sumie 102 osoby udostępniły mi fotografie, artykuły bądź w innym sposób pomogły mi przy tworzeniu strony. Korzystając z okazji, chciałbym tym wszystkim osobom bardzo serdecznie podziękować, bo to tylko dzięki ich pomocy ta strona istnieje. Nie powiedziałem tego wcześniej, ale oprócz zdjęć, na mojej stronie znaleźć można także m.in.: informacje ogólne o stronie, trochę historii naszego miasta, mapy przedstawiające Strzyżów sprzed wielu lat, wspomnienia mieszkańców. Co miesiąc udostępniam na stronie 100 losowo wybranych fotografii, dlatego warto ją odwiedzać systematycznie.
Redakcja: Jakiego okresu zdjęć Pan poszukuje?
Stanisław Dybich - Interesują mnie zdjęcia czarno - białe, pokazujące jak wyglądał Strzyżów wiele lat temu. Osoby, które posiadają takie fotografie, zapraszam do współpracy. Kontakt ze mną to: /strzyzow.wid@gmail.com/. Wszystkie fotografie, pocztówki, klisze małoobrazkowe (35mm) po zeskanowaniu zwracam ich właścicielom. Zachęcam również do przesyłania informacji niezbędnych do opisu prezentowanych zdjęć (rok, miejsce, interesujące zdarzenie), a także uzupełniania opisów zdjęć umieszczonych już na portalu.
Redakcja: Jakich ujęć Strzyżowa Panu jeszcze brakuje?
Stanisław Dybich - Brakuje mi zdjęć, przedstawiających bunkier i tunel pod Żarnowską Górą. W ogóle nie mam żadnej fotografii fabryki piłek „Polsport". Mam tylko 1 fotografię, która przedstawia browar strzyżowski. Posiadam bardzo mało fotografii modrzewiowego dworku Państwa Konieczkowskich, który stał naprzeciwko klasztoru Sióstr Serafitek w Strzyżowie, fotografii związanych ze strzyżowskimi Żydami, kowalami. Brakuje mi rosyjskiego cmentarzyka, który przez 2- 3 lata zlokalizowany był na naszym Rynku. Zdjęć dawnego stoku narciarskiego w Łętowni, strzelnicy, młyna itp.
Redakcja: Czy myślał Pan o rozszerzeniu portalu o inne miejscowości Gminy Strzyżów?
Stanisław Dybich - Tak. Myślałem kiedyś o tym, ale ze względów czasowych nie jestem w stanie temu zadaniu podołać. Zresztą do tego potrzebna jest osoba która bardzo dobrze zna daną miejscowość i która tam mieszka. Ale jeśli ktoś, chciałby zająć się tym społecznie, tak jak ja za darmo, to z chęcią pomogę, wytłumaczę co i jak, zdradzę wszystkie tajniki.
Redakcja: W 2006 r. został Pan uhonorowany nagrodą „Człowiek roku". Czym dla Pana jest ta nagroda i kto ją przyznał?
Stanisław Dybich -Wraz z Leszkiem Drozdem zostaliśmy laureatami plebiscytu na „Człowieka roku 2006" ogłoszonego przez Niezależny Miesięcznik Ziemi Strzyżowskiej „Nad Wisłokiem". Nagroda ta jest dla mnie bardzo ważna, bo przyznali nam ją czytelnicy tegoż miesięcznika, czyli osoby, które odwiedzają stronę.
Redakcja: Pana zdjęcia najczęściej przedstawiają widoki Strzyżowa. Ale nie tylko? Co jeszcze Pan fotografuje? W czym się Pan specjalizuje?
Stanisław Dybich - Zdecydowanie jedną z najpiękniejszych dziedzin fotografii, która mnie urzekła jest makrofotografia. Dziedzina, dzięki której możemy odkrywać zupełnie nowe, nieznane dotąd światy, niezauważalne ludzkim okiem detale otaczającego nas otoczenia. Lubię fotografować owady, rośliny, kwiaty, zbliżenia małych istot w ich naturalnym środowisku. To mnie uspokaja. Uwielbiam chodzić po dzikich łąkach, szukać owadów, robić im zdjęcia w jak największym zbliżeniu. Przy okazji uda mi się czasem uwiecznić na fotografii jakiś ładny widoczek, nastrojowy zachód bądź wschód słońca.
Redakcja: A ludzi?
Stanisław Dybich - Nie, bo nie mam śmiałości, żeby podejść do kogoś i poprosić o możliwość zrobienia mu zdjęcia. A robić komuś fotkę z ukrycia, to nie w moim stylu. Uważam, że brzydko jest robić fotografię, gdy się kogoś nie spyta o pozwolenie. Z drugiej zaś strony, jeśli człowiek się zgodzi, chcąc nie chcąc zaczyna pozować i zdjęcie traci swój naturalny urok. Jedynymi osobami, którym bardzo często robię zdjęcia, jest mój syn i żona.
Redakcja: Kiedy zaczął Pan zabawę z fotografią? Czy pamięta Pan, kiedy zrobił swoje pierwsze zdjęcie?
Stanisław Dybich - Moja przygoda z fotografią zaczęła się w 5 klasie szkoły podstawowej. Jeden z moich przyjaciół posiadał aparat fotograficzny, inny - którego ojciec był fotografem - dysponował sprzętem do wywoływania zdjęć. Za ciemnię służyła nam łazienka. Podczas wywoływania zdjęć mieliśmy niezłą zabawę. Z tym, że musieliśmy się liczyć z pewnymi kosztami, gdyż zarówno materiały do wywoływania, jak i klisze do zdjęć sporo nas dzieciaków kosztowały. Ale jakoś sobie radziliśmy, kupując często na rynku od Rosjan. Fotografowało się znajomych, rodzinę, miasto, z tym że wówczas myślało się nad każdym zdjęciem ze względu na ograniczenie ich ilości na kliszy. Dziś zrobić 1000 zdjęć za jednym razem to żaden problem. Mogę w ogóle nie zdejmować palca ze spustu. Poza tym dziś mam wszystko w komputerze. Mogę pracować na tych zdjęciach, mogę je łatwo przeglądać, usunąć te nieudane. A nie 36 i zakładaj nowy film.
Redakcja: Fotografia jest dla Pana pomysłem na życie, hobby, zabawą czy może ciężką pracą?
Stanisław Dybich - Jest to tylko moje hobby. Nie uważam się jednak za fotografa. Fotografuje prawie bez teorii, to co mi się podoba, tak jak umiem najlepiej. Znam kilku fotografów i wiem, jak wygląda dobra fotografia. Moje są naprawdę amatorskie.
Redakcja: Podczas fotografowania - strzela Pan seriami jak z karabinu maszynowego, czy raczej zachowuje się jak wytrawny snajper? Zwraca Pan uwagę na aspekty techniczne kompozycji, trzyma się Pan pewnych schematów i prawideł?
Stanisław Dybich - Zdecydowanie jak wytrawny snajper, choć posiadający dobry magazynek. Robię wiele zdjęć danego obiektu. Fotografuję go pod różnym kątem, z różnych ujęć. Potem wrzucam fotki na komputer i ostro je przesiewam, aż z całej serii wybiorę te dwa bądź trzy najlepsze. Uważam, że tak naprawdę w swoim życiu zrobiłem dosłownie 2 bądź 3 naprawdę dobre zdjęcia.
Redakcja: Zdradzi nam Pan, co przedstawiają te fotografie?
Stanisław Dybich - Pierwsza z nich to fotografia, która swego czasu wygrała konkurs organizowany przez Miesięcznik Samorządu i Towarzystwa Miłośników Ziemi Strzyżowskiej pt. „Waga i miecz". Jest to widok na stary most w Strzyżowie, zdjęcie zrobione pod słońce, z odbiciem tego mostu w Wisłoku. Druga bardzo osobista to niejako mój autoportret i wiąże się z nią zabawna historia. Kiedyś, gdy spacerowałem po Łętowni, zobaczyłem motyla i postanowiłem go sfotografować. Nie był to zbyt pospolity motyl, lecz mieniak tęczowiec, który żywi się sokiem, wyciekającym z ran na drzewach i płynami zawartymi w gnijących substancjach. Zacząłem za nim chodzić, aż w końcu motyl usiadł mi na nosie i tam go uwieczniłem na zdjęciu. Trzecie moje ulubione zdjęcie przedstawia obecny most w Strzyżowie w zimowej porze.
Redakcja: Czy, aby zrobić fajne zdjęcie, trzeba mieć naprawdę dobry aparat? Jakim aparatem Pan się obecnie posługuje?
Stanisław Dybich - Z pewnością dobry aparat bardzo ułatwia zrobienie dobrej fotografii, lecz przy sprzyjających warunkach ładną fotografię można zrobić nawet telefonem komórkowym. Ja posiadam zwykły, dosyć tani aparat cyfrowy. Myślałem nad zakupem lustrzanki, ale zrezygnowałem, gdyż jest to zbyt drogi - jak dla mnie - sprzęt. Poza tym lubię małogabarytowy sprzęt, który mogę schować do kieszonki, plecaka i w każdej chwili po niego sięgnąć. A nie bawić się w przekładanie obiektywów.
Redakcja: Z zawodu jest Pan informatykiem. Co sprawiło, że fotografia zajęła tak ważne miejsce w Pana życiu?
Stanisław Dybich - Informatykiem jestem z zawodu, ale również i z zamiłowania. Mam chyba rzadką w obecnych czasach sposobność robienia tego, co naprawdę lubię. Pisanie programów komputerowych, tworzenie stron, traktuje jak pasję, dlatego praca sprawia mi niesamowitą frajdę. Zaś fotografia tak naprawdę nie zajmuje żadnego ważnego miejsca w moim życiu. Jest po prostu jednym z moich hobby, obok modelarstwa, filatelistyki, wędrówek pieszych po górach czy jazdy na rowerze. Kiedy byłem kawalerem, miałem mnóstwo wolnego czasu. Gdy była ładna pogoda, brałem w pracy urlop i szedłem z aparatem fotograficznym w pola, na „podbój" Ziemi Strzyżowskiej. W chwili obecnej nie mam już tyle wolnego czasu co wcześniej. Moje pasje musiałem niejako odłożyć trochę na bok, gdyż przede mną inne, ważniejsze zadania.
Redakcja: Powiedział Pan, że jedną z Pana pasji jest także filatelistyka. Proszę nam w kilku słowach opowiedzieć o tym hobby.
Stanisław Dybich: Filatelistyką pasjonuję się odkąd pamiętam, zajmowali się tym też moi rodzice. Wiele osób, wiedząc o mojej pasji, nie wyrzuca kopert ze znaczkami tylko gromadzi je dla mnie. Niestety mimo dużej ich ilości ich wartość jest bardzo znikoma. Ale przecież nie traktuję tego jako inwestycji gotówki, a zawsze tylko wyłącznie jako hobby. Nie poszedłem też w specjalizację i zbieram wszystko, co uda mi się zdobyć.
Redakcja: A modelarstwo?
Stanisław Dybich - Modelarstwem zająłem się chyba w trzeciej klasie podstawówki. Pierwszym moim modelem był samolot transportowy Li-2. Pamiętam, że moja mama była wówczas zaskoczona, że udało mi się go skleić. A potem sklejałem wszystko, co udało się kupić. Po liceum przestałem sklejać. Kilka lat temu pomogłem mojemu przyjacielowi sklejać makietę na XVII Wystawę Modeli Plastikowych i Kartonowych organizowaną przez Pana Mariana Wydrę w czytelni Biblioteki Publicznej Gminy i Miasta w Strzyżowie. W nagrodę obaj otrzymaliśmy modele. W ten sposób znów wróciłem do modelarstwa. Obecnie jednak sklejam tylko kartonowe niemieckie czołgi i samochody z II wojny światowej. Zmienił się też sposób sklejania. W podstawówce mogłem skleić model w miesiąc, obecnie zajmuje mi to minimum rok. Ale to zupełnie inna jakość sklejanych pojazdów, a ponadto sklejam wtedy, kiedy mam na to ochotę oraz wolny czas, czyli najczęściej w zimie.
Redakcja: Wspomniał Pan także, że uwielbia wędrować po górach i jeździć na rowerze. Opowie nam Pan o tej pasji?
Stanisław Dybich: Zdecydowanie najlepiej czuję się w górach. Ze względu na spokój preferuję jednak góry rzadziej odwiedzane. Najbardziej podobają mi się góry podobne do Bieszczad na Ukrainie czy w Rumunii. A rower to wciąż niezmiennie mój ulubiony sposób przemieszczania się.
Redakcja: Czy to właśnie podczas jednej z takich wędrówek zrodził się pomysł Strzyżowskiego Klubu Podróżnika?
Stanisław Dybich: Tak naprawdę pomysł ten powstał w zimie, kiedy nie są organizowane żadne wycieczki. Zaczęliśmy się spotykać, aby wspominać nasze wyprawy, później zaś zaczęliśmy zapraszać także inne osoby, aby opowiedziały o swoich przygodach. Moim zadaniem w klubie było pilnowanie, aby podczas prezentacji nie było żadnych problemów technicznych ze sprzętem. Obecnie klub prowadzi Pani Majka Zamorska, ona też jest wspaniałą organizatorką zarówno krajowych jak i zagranicznych wycieczek.
Redakcja: Kończąc naszą rozmowę, zapytam jeszcze czego możemy Panu życzyć?
Stanisław Dybich: Może tego, abym zawsze robił to, co lubię, gdyż wtedy praca przestanie być robotą, a stanie się przyjemnością.
Redakcja: W imieniu naszego serwisu dziękuję za rozmowę i tego Panu życzę.
Rozmawiała Agnieszka Zielińska